wtorek, 8 stycznia 2013

Washington D.C.

Czas na kolejny wpis z serii podróżniczych ;)  
Dziś będzie o pierwszym miejscu z trzydniowej wycieczki, która zaczęła się wyjazdem z Chinatown...
Washington D.C. i parę ciekawych miejsc! 
Zapraszam Was na tę podróż ;)

No to w drogę !
Wyjazd miał miejsce w godzinach porannych, bodajże przed 9:00. W Sun Bright Hotel, zapewniony był tylko nocleg, tak więc na śniadanie było to, co wcześniej sobie zakupiłem. Ważne w ogóle, że było, gdyż miejsce docelowe to 
National Air and Space Museum - Międzynarodowe muzeum lotnictwa i przestrzeni kosmicznej.
Droga była dość długa, ok. 230 mil...

pierwsza trasa

No i jesteśmy na miejscu ! Głodny i niewyspany, gdyż siedzenia wygodą nie grzeszyły, udałem się na zwiedzanie, a było czego !
To tutaj..
źródło : wikipedia

Na wejściu tradycyjnie towarzyszyły bramki bezpieczeństwa, takie typowo lotniskowe. Na szczęście można było robić zdjęcia, którymi właśnie teraz się z Wami podzielę :)

National Air And Space Museum - 1

Muzeum to otwarte zostało w lipcu 1976r i znajduje się w centrum Washington'u, przy National Mall.
Posiada ono najwięcej eksponatów statków powietrznych jak i kosmicznych, co czyni je najczęściej odwiedzanym muzeum na świecie - 9mln gości rocznie!

Miejsce od wewnątrz było ogromne! Jak widzicie na zdjęciach, samoloty stały i wisiały, a co !

Estern Air Lines

Widok na wejście do muzeum 

Civil Aeronautics Board
niestety, nie można było przymierzać...
a tutaj silniczek.
Może to mało odpowiednie słowo... raczej wielka jednostka napędowa!
Szczerze Wam powiem, że stojąc przy nim, uświadamiałem sobie z każdym spojrzeniem, jakie to ogromne, jakie skomplikowane i jakie niesamowite!

American

Kolejna jednostka napędowa... od Rolls Royce'a

Muzeum było obszerne, a czas był ograniczony, stąd taka krótka notka, gdyż nie udało mi się wszystkiego zobaczyć, poznać, o parę rzeczy zapytać... Byłem tam zdany sam na siebie. W sumie, jak przez cały czas podróżowania w USA ;P

A na koniec coś nad wyraz wspaniałego!
Byłem tym niesamowicie zdziwiony i stwierdziłem, że choćby nie wiem co, muszę to zrobić, po prostu muszę!
Mianowicie stałem, widziałem i... DOTYKAŁEM kawałka księżyca!

A piece of the moon 

Zdjęcia mało wyraźne, gdyż w ich robieniu krępowały mnie otaczające kamery...
Najbardziej stresujące a zarazem niezrozumiałe było to, co uczyniłem, do czego się posunąłem...
Pomyślałem sobie "Jestem taki szmat drogi od domu, od księżyca jeszcze dalej... i miałbym go nie dotknąć?! o nie! cokolwiek miałoby mieć miejsce, zrobię to!"

Drżąca dłoń... krople potu na czole... to uczucie setki oczu obserwatorów skupionych na Tobie...
Stało się...!
Dotknąłem kawałka księżyca!
 Lecz poza tym nic ciekawego już się nie działo, więc udałem się na dalsze zwiedzanie... ;)


Po National Air And Space Museum od razu do autokaru i dalej w drogę...
Teraz jechaliśmy do... no właśnie, gdzie to było...
Ah, no tak! Kapitol ;)


Siedziba Kongresu USA

Było strasznie ciepło! Pragnienie było na tyle silne, że zdesperowany podjąłem chwilową próbę poszukiwania wody... zakończoną porażką.



widok na Obelisk 

XIX wieczny budynek Kapitolu, jak zresztą każde inne miejsce, które chciałoby się zobaczyć "po swojemu" obstawione było przez facetów w czerni, tak więc, Veni Vidi i to tyle, bo na oglądaniu się skończyło :(


Kapitol 2

Doceńcie proszę nieskazitelność kadrów, na której nie ma prawie w ogóle, a jeśli już są, to jednostki ludzi, niepożądanych na zdjęciu, ha! 
Nie powiem, łatwo nie było, aby ok. 30 osobowa grupa turystów nie wchodziła w kadr, ale dałem radę! 
Jak to zrobiłem? 
Szybko ;)


Kapitol 3
O, jeszcze jedno zdjęcie!
Żeby nie było, że mnie tam nie było! :)


z Obeliskiem w tle :P

Po kilku zdjęciach i wysłuchaniu przewodnika, ruszyliśmy dalej... 
To znaczy, do autokaru, rzecz jasna :)

Kierunkiem jaki obraliśmy za następny, było Madame Tussaunds - muzeum figur woskowych.

Madame Tusaunds

Rzecz jasna na początku, kolejka, bilety i te sprawy, ale zaraz po tym, po przekroczeniu progu drzwi wejściowych...

Zaproszony zostałem na pierwszą rozmowę...
Było ok! Przyjazne spojrzenia, uśmiech zrozumienia... lecz musiałem ruszać dalej!
rozmowa 1

 Ale nie każda chwila, była tą wymarzoną...
Bywało mało przyjemnie... w szczególności, kiedy siedzi się przed gościem, którego choć sztuczne, to i tak przeszywające spojrzenie sprawia, że miękniesz, chcesz się poddać... A wszystko przez jeden głupi rachunek ze Starbucks'a.

rozmowa 2

Tutaj z jednym z dwóch towarzyszy musieliśmy wytłumaczyć, jak się tu dostaliśmy...


jak to się nie zgadza !?

Każdy z Nich miał coś do dodania, każdy poważny, jakby nie byli sobą!
A o dziwo, Snickers'ów w muzeum nie było, może dlatego :P

Obserwowali Nas... bezlitosnym wzrokiem...

 Lecz wszystko to miało swój koniec! Tak!
Wystarczyło tylko przemówić, do narodu! Choć w mało reprezentatywnym stroju, jednak zrobiłem to! Za co dostałem flash'em po oczach...


Moje przemówienie!

 Na końcu muzeum dopadli mnie... Ah te całe media... 
Uprzejma Pani sprawiała tak dobre wrażenie zainteresowanej, że nie musiała o nic pytać, a ja sam mówiłem co i jak... Był mikrofon, była kamera, co z resztą widać.
Nic nie miałem na usprawiedliwienie swojego stroju, ale...

mój pierwszy wywiad !


...nie było to przeszkodą, aby na sam koniec pobyty w Madame Tussands, po tylu trudnych chwilach i po męczącym wywiadzie na koniec...
Wręczyli mi OSCARA !

Wręczyli mi nagrodę Oscara !

Tak skończyły się odwiedziny Madame Tussands.
Fajnie tak wejść turystą, a wyjść gwiazdą! : )

Teraz czas na Obelisk, Biały Dom i Muzeum Lincolna !
Na szczęście kolejna podróż autokarem nie trwała długo, co było pocieszające. Chwilka na pożywienie się batonikami z Walmart'a pomagała w przetrwaniu tego upalnego dnia...

Biały Dom

Ta część wycieczki była zdecydowanie leniwa. Bo kurcze, nic w sumie konkretnego się nie działo. Można było podejść, zrobić zdjęcie, chwilę usiąść, porozmawiać z mieszkańcami Washington'u bądź innymi turystami i to wszystko. Zatem zbyt wiele do opisania tu nie mam...


Obelisk
Taaaak daleko miałem do Barack'a.
Oczywiście przełożyłem odwiedziny ;)


Wiedziałem, że muzeum Lincolna to już ostatnia atrakcja dnia. Mieliśmy sporo czasu na... odpoczynek. Ale po czym ? No ok, autokar w sumie był męczący.
To miejsce przypadło mi do gustu. Ogromne schody muzeum pozwalały, aby na chwilę, krótszą bądź dłuższą, jak kto wolał, spocząć w cieniu... coś wypić, przegryźć... odpocząć.


Za mną kolejny cel - muzeum Lincolna

Było tam multum ludzi, na prawdę. I choć nie było problemu, żeby się z nimi dogadać w języku angielskim, za żadne skarby nie chcieli umożliwić mi zrealizowania wymyślonego kadru, egoiści.


Widok na Obelisk z Muzeum Lincolna


A to jedno z moich ulubionych zdjęć z USA ;)
Na koniec postanowiłem spędzić chwilę sam na sam z Lincolnem...
Z Lincolnem problemu nie było. Siedział i czekał na mnie cały czas.
Chwila konwersacji, parę pytań, kilka odpowiedzi.
Nic się nie zmieniło, jest tak, jak było, chłopaku! Powiedział...

Niestety ubolewam nad tym niemiłosiernie, że nie mam zdjęcie z Lincolnem. A wszystko to przez nieogarniętego turystę... 
Ok, próbował... rozumiem. Ale dlaczego akurat moje zdjęcie musiał schrzanić ?! :(

Szukając pocieszenia, postanowiłem podjąć jeszcze jedną próbę,  gdyż nie widziało mi się robić samemu sobie zdjęcia...
Efekty poniżej. Ja jestem zadowolony :)

W Paryżu na Polach Elizejskich nikt mi zdjęcia nie zrobił,
to chociaż w Washingtonie z Obeliskiem mam!

Na koniec tego dnia czekała mnie uczta, stół Szwedzki u Chińczyka :D
Lecz zanim tam dotarliśmy, czekała Nas kolejna podróż autokarem...

Podzielę się z Wami nie tyle wspomnieniem, co koszmarem tej końcówki dnia. Otóż w drodze do autokaru znajdowała się knajpka z napojami i jakimś jedzeniem. A że moje pragnienie nie dawało mi wyboru, udałem się po coś do picia. 
Rzecz jasna, nie obyło się bez stania w kolejce...
Wszystko byłoby piękne, gdyby nie jedna kobieta, która siedziała poza kolejką obok okienka w którym obsługiwano. 
Pewnie zastanawiacie się o co chodzi... Siedzi sobie kobieta, i co z tego...
Otóż to! Ta żółtoskóra, skośnooka kobiecina, kiedy ja wyczekiwałem w kolejce na zakup napoju w ten upalny dzień, uznała, że swoje trzy konkretne łyki Pepsi uwieńczy odrażającym, głośnym na cały ogródek dookoła knajpki...beknięciem!
Wróć!
To nie było jedno, a przynajmniej 4-5 beknięć, nieprzypadkowych...
Dacie wiarę ? Nie dość, że na Chinatown nie chcieli pomagać, to na dodatek nie potrafią się zachować...
Odechciało mi się wszystkiego. Pić jeść, spać, żyć.
Ale wiedziałem, że przede mną kawał drogi i muszę się jakoś wspomóc. Kupiłem coś do picia i zmyłem się stamtąd czym prędzej...

Nie pamiętam ile trwała ta podróż na kolację, lecz podejrzewam, że ok. 1-2 godzin.
15$ i jesz ile chcesz!

I tak też było... nie omieszkałem się nie najeść!


pierwsze danie - ryż, kurczak, pieczarki i parę innych, dobrych rzeczy.
ogólnie dwa dania na jednym talerzu :P

Zjedzenie zajęło mi chwilę, byłem na prawdę głodny. W międzyczasie piłem jakiś napój, który nie był wyjątkowy, bo nie pamiętam nawet smaku...

Lecz na tym się nie skończyło. Jakże mógłbym odmówić spróbowania SUSHI!
Pierwszy raz w życiu jadłem Sushi, na prawdę!
Zmieściłem tylko te 3 skromne, różne kawałeczki, bo obok nich czekała na mnie kawka i lód śmietankowy :D

Sushi

Po kolacji, ledwo dałem radę wejść do autokaru...
Rzecz jasna, pierwsze co zrobiłem, to rozłożyłem siedzenie, a później...
nie pamiętam, ale raczej spałem. 
Bo kto nie spałby bo takiej kolacji... :)

Zachęcam do śledzenia bloga!
Już niebawem ciąg dalszy tej zwariowanej podróży. Ostanie miejsce w Washington D.C. - CMOG - Corning Museum Of Glass!

 A później Niagara Falls i 8 dni w stolicy świata - New York City!

2 komentarze:

  1. Podobają mi się Twoje komentarze do każdego zdjęcia, są takie z humorem ;)
    Czekam na Niagara Falls.
    Najlepsza sytuacja z .. bekiem haha.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak strasznie Ci zazdroszczę, na pewno będę śledzić twojego bloga i z niecierpliwością czekać na kolejne wpisy :D

    OdpowiedzUsuń