wtorek, 29 stycznia 2013

Croatia - the best proposition for sailing!

Trasa rejsu :
Sibenik (A) - Skradin (Wodospady Rzeki Krka) (B) - Primosten (C) - Vis (Komiza) (D) - Bisevo (Błękitna Grota) (E) - Vis (Vis) (F) - Hvar (G) - Sv. Klement (H) - Brać (Milna) (I) - Trogir (J)





Chorwacja jest położona w Południowej Europie nad Adriatykiem. Graniczy m.in. z Bośnią i Hercegowiną, Węgrami, Słowenią.
Jest miejsce na prawdę pięknym, malowniczym, gdzie ludzie żyją swoim własnym życiem, tak jak im się podoba. Na wodach mnóstwo jachtów, żaglówek i motorówek. A woda ? Idealnie przejrzysta o zasoleniu które pozwalało leżakować na jej powierzchni, mówię Wam, coś cudownego!
Co jeszcze ? Bliżej niż USA, inni ludzie, inna kultura, inne trunki... Inne życie!

Spędziłem tam tydzień czasu. Tam - mam na myśli jacht, którym żeglowałem po Adriatyku. Każda nocka w innym miejscu, a całe dnie, głównie spędzone na żeglowaniu. Jako, że ciężko było na początku przystosować mi się do spania wewnątrz jachtu, postanowiłem spędzić pierwszą noc na rufie, pod gołym, pięknie ugwieżdżonym niebem... Od tamtej pory, nawet nie myślałem, że spędzę choć jedną noc na dole ;)


Mój "dom" na najbliższy tydzień :
Oceanis 411 (zdjęcie z internetu, wybaczcie)


Rozpoczynając rejs w Sibeniku wpłynęliśmy w kanion rzeki Krki. To co było dookoła, było czymś cudownym... Nie wiedziałem, czy patrzeć w lewo, czy w prawo, która strona bardziej mnie zachwyca... Próbowałem nawet szybko się kręcić dookoła, by mieć ciąg nieprzerwanego obrazu, lecz to był zły pomysł :P  Żeglowaliśmy do uznanego za żeglarskie miasteczko Skradinu. Co przykuło moją uwagę ? Znajdujące się tam konoby! A Co to są, te konoby... Na pewno nie są to restauracje, na pewno nie są to sklepy sieciowe... Są to lokalne, prywatne knajpki, gdzie można skosztować lokalnego wina, wódki itp. rzeczy! A co lepsze... można za darmo degustować! Pomyślałem, że chętnie spróbuję sobie lokalnych specjałów w konobach... No i powiem Wam, że dość trudno było za pierwszym razem określić, czy dany trunek jest dobry, czy nie. Więc czasami podejść było więcej niż jedno. A że wybrzeże długie, a konob wiele... sami wiecie ;)
Pierwsza nocka była na jachcie w marinie... lekko bujało, troszkę wiało... a jak cudownie się zasypiało!

Dopływając do pierwszej Mariny, wieczór był cudowny!
Sunset ;)

W Marinie było wiele łodzi. Jedząc na powietrzu na rufie kolację przy winie i świecach chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie! Lecz po kolacji zdecydowałem się na spacer, którego efekty widzicie poniżej ;)

Cudo!
Restauracja w marinie!

A po nocy, dzień drugi...
...ruszamy dalej!
Początek drugiego dnia, to zwiedzanie wodospadów, z których nie mam zdjeć..., ale mam z okolic! :)

Do parku z wodospadami rzeki Krka dopłynęliśmy promem pasażerskim, na który przesiedliśmy się z jachtu. A tego pana, spotkałem po drodze ;)
Rybak !
Będąc już na pomoście nie mogłem tak zostawić tej liny, coś w niej dostrzegłem...
Lina ;p

 Miejsce w którym rozpoczyna się podziwianie wodospadów są... kasy biletowe :P
 Zaraz po przejściu kas, wędrowało się laskiem, gdzie można było spotkać Staruszkę sprzedającą przeróżne cuda wianki! Od napoi nieznanego pochodzenia, do jedzenia. 
bo turyści, to zarobek!

Terenu do obejścia było całe mnóstwo... Lecz końcówka była owocne w zdjęcia! I powiem Wam, że tak, jak nigdy wcześniej fotografia zwierząt nie pochłaniała mnie na długie godziny, tak tym razem to miało miejsce...
Ważki! Te stworzonka, przyczyniły się do zmęczenia, zgłodnienia, przemoczenia a także spędzenia ponad godziny aby uchwycić ten jeden moment, aby ten wymyśl kadr w końcu zaistniał!
Efekty poniżej ;)

ważka 1


ważka 2


ważka 3


A ważka nr 4 jest moją ulubioną!
ważka 4

Wodospady były cudowne... te kaskady, ta roślinność... a ta woda,
słodziutka, o czym przekonałem się, przypadkowo biorąc haust wody...


Po wodospadach, kanałem Św. Anny wyruszyliśmy w morze, gdzie po drodze widzieliśmy wykute w skale schrony dla kutrów marynarki jugosłowiańskiej. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na błękitnych wodach Adriatyku gdzie z wiatrem żeglowaliśmy do 
Primosten.


Gorące kamienie były utrudnieniem w spacerowaniu przy brzegu, ale po pewnym czasie można było się przyzwyczaić.
Dla takich widoków i takich chwil można chwilę pocierpieć... ;)

O, a tutaj możecie zobaczyć, jaki piękny ukłon w stronę słońca robią te drzewa...



Wybrałem się na spacer uliczkami wyspy, które prowadziły na szczyt wzgórza, z którego widok był na prawdę niesamowity! 
Lecz pokażę Wam inne zdjęcie...


 Przechodziłem koło fryzjera i pomyślałem "no kurcze, muszę to mieć... bez tego zdjęcia dalej nie idę!" No, ale widziałem, że fryzjer miał klienta, był zajęty, więc pomyślałem, że nie będę przeszkadzał. No to idę dalej... Lecz dosłownie po 50 metrach, zrobiłem zwrot i z powrotem do fryzjera. Wszedłem, zapytałem, czy mogę zrobić zdjęcie no i zgoda była!
Uradowany pstryknąłem zdjęcie, po czym zaprezentowałem i... rozmowa się zaczęła.

Pytano mnie skąd jestem, co tu robię itd. itd. po czym dostałem wizytówkę i zostałem poproszony o wysłanie zdjęcia na adres mailowy, bo fryzjer chciałbym je wydrukować i powiesić w zakładzie!
Rzecz jasna, wysłałem ;)


A po całym dniu, wieczorny spacer i powrót na jacht. Udało mi się nawet uwiecznić drogę mleczną ;)


No i zdjęcie ze spaceru





Reszta tej żeglarskiej podróży, już niebawem!

Czeka Nas Błękitna Grota, dużo pływania, poruszania się pontonem i sporo niesamowitych miejsc!
Bądźcie czujni ;)


poniedziałek, 21 stycznia 2013

New York City - last time...

Czytam ulotki, oglądam zdjęcia, dotykam różnych rzeczy...
Budzę się... zaparzam kawę zakupioną w nowojorskim sklepie. Udaję się na balkon, gdzie delektuje się jej smakiem w promieniach wschodzącego słońca i podziwiam tętniące życiem ulice widziane z 14 piętra...
Podziwiam Brooklyn Bridge osaczony promieniami słońca... Planuję dzień, ruszam...
I idę... idę tymi krzykliwymi ulicami...
O poranku, o zmroku... zmierzam donikąd, każdego dnia...
Unosząc głowę, podziwiam wielkość budynków, ogrom ludzkiej pracy włożonej w ich powstanie...
Po czym znów błądzę myślami, podążając nieznanymi mi ulicami, wśród twarzy, nieznanych, podobnych do nikogo, obcych, lecz przyjaznych i dziwnie bliskich...

okolice Central Park'u

Lecz to już tylko wspomnienia... wspomnienia, którymi chcę zaprosić Was na spacer nowojorskimi ulicami :)

W New York City, bądź - zachowując amerykańskiego ducha tego wpisu - City, spędziłem 8 dni.
Byłem tam sam, zupełnie sam. Ma to dobre i złe strony, gdyż miałem czas na swoje kontemplacje, które nie były niczym zakłócane, a także byłem również skazany na robienie wszystkiego samemu, co trochę mnie psychicznie zmęczyło...

Miejscem w którym zatrzymałem się na czas pobytu było wynajęte mieszkanie na dolnym Manhattan'ie. Z jednej strony brzmi to fajnie, ale z drugiej strony stało się tak przez moje nieogarnięcie... Zabrałem się za szukanie miejsca, w którym mógłbym się zatrzymać praktycznie na sam koniec pobytu w USA, co skończyło się porażką. Mieszkanko fajnie zlokalizowane, przytulne, ale kosztowne, bo równie dobrze różnicę za wynajem (gdybym mieszkał we wcześniej zarezerwowanym hotelu) mógłbym sobie spożytkować w inny sposób. No ale cóż, za (...) się płaci :P

widok z balkonu na Brooklyn Bridge

W mieszkaniu "wylądowałem" popołudniu, po powrocie z wycieczki, o której pisałem wcześniej.
Posiliłem się, wykąpałem i udałem się na zapoznanie z okolicą.
Wedle rad właścicieli, dla bezpieczeństwa wziąłem ze sobą tylko dokument tożsamości 20$, no i telefon. Okolica na pierwszy spacer, trochę mnie nie tyle, co przeraziła, ale wprowadziła w obcy mi wcześniej stan. Z jednej strony myślisz "kurde, gdzie by tu pójść, co by tu zrobić... gdzie co jest ?" a z drugiej strony " Stary! Jesteś w New York City! Czy Ty masz tego świadomość?! N Y C ! "
Towarzyszyła mi ta druga strona :) Udałem się na zapoznawczy spacer, nie myśląc o niczym konstruktywnym. W milczeniu zmierzałem uliczkami dolnego Manhattan'u przyglądając się ludziom i sytuacją, które działy się dookoła...


W tym dniu nic wielkiego miejsca nie miało,  poza nowym odkryciem :

Starbucks'owy energy drink!
Wypity przed 22, zapewnił mi bezsenność,
którą spożytkowałem na spacerowaniu i planowaniu kolejnego dnia :P

Nie będę opisywał każdego dnia po kolei bo - szczerze - komu chciałoby się czytać :P
Każdy dzień różnił się godziną powrotu do domu, miejscami jakie odwiedzałem i ludźmi jakich poznawałem.

widok z Brooklyn Bridge na Downtown
(m.in. Freedom Tower)
A to fotka z spaceru Downtown - Brooklyn.
Do Brooklyn Bridge nie miałem daleko, tak więc wykorzystałem to, aby każdego dnia odbyć tam spacer.

Skoro już jesteśmy w temacie spacerów, zerknijcie sobie na zdjęcie poniżej...
Takie atrakcje tylko na Times Square! :D

Wiking!


Jak się dowiedziałem z przewodników, jeśli spacerujesz, jak turysta ulicami NYC, to po Tobie.
I powiem Wam, że dużo w tym prawdy...
Otóż w godzinach szczytu szczytów, ludzie nie idą, nie biegną, ale mkną!
Mkną jak szaleńcy, nie wiadomo gdzie. I jeśli nie będziecie podążać w tempie większości, to Was porwą, jak rzeka... i zabiorą nie wiadomo gdzie!

Nawet późnym wieczorem, to miasto żyje!
Nie to co u Nas... raz na jakiś czas, w nocy sporo ludzi, bo z imprez wracają...
A tam ?! Codziennie tak było, c o d z i e n n i e !

Times Square

Byłem ?!


Byłem :)

A to... też Times Square ;P


Po chwili zastanowienia, uświadamiam sobie, że byłem tylko dwa razy w Central Parku...
Raz, bo akurat byłem w okolicy, a za drugi razem wybrałem się tam z Adrianną na spacer... :P
Trochę żałuję, iż Central Park nie stał się jednym z miejsc planowanych, no ale cóż...
Już go zaplanowałem na tegoroczne wakacje, jak dobrze pójdzie ;)
Imagine
To, co przedstawia powyższe zdjęcie jest nacechowane historią i symboliką.
Jak wiecie "Imagine" to jeden z najbardziej popularnych utworów grupy The Beatles, której autorem jest John Lennon.

Do Central Parku za każdym razem docierałem od tej samej strony, zupełnie przypadkowo :o
Co prawda za pierwszym razem odbiłem z Broadway a za drugim razem udałem się tam metrem :P

okolice CP

Z planowanie czasem się przeliczyłem...
Najbardziej odczułem to, kiedy zdecydowałem się z Penn Station udać się do sklepu The North Face, po plecak. Wiedziałem, gdzie to jest, wiedziałem jak tam dojść, ale nie widziałem, że to aż tak daleko ;/
No i idę...dalej idę... mija godzina... no i jestem, przy sklepie w którym kupuję wodę i idę dalej...
I tak po dwóch godzinach spacerowania słynnym Broadway docieram, zmarnowany i na dodatek dobity rozgadanym sprzedawcą, który prezentując mi produkty firmy, wtrącił tam pół swojego życiorysu... Aczkolwiek wesoło wspominam tą wizytę: )


Poniższe zdjęcie pozwolę sobie przedstawić w większym niż dotychczas formacie z pewnych powodów :)
Wiadomym jest, że będąc fanem Apple musiałem udać się do Mekki przy 5th Avenue...
Ludzi pełno, produktów pełno...
A wrażeń jeszcze więcej!
Lecz o tym innym razem :)



Pozwalałem sobie na odrobinę przyjemności, każdego wieczora...
Ciężki dzień, więc się należy!
Poniżej przedstawiam Wam najlepsze lody, jakie dotychczas jadłem, poważnie!
Ben&Jerry's... takie małe w rozmiarze, a takie wielkie w smaku!
Szkoda, że u Nas ich nie ma :c


<3


Na Port Authority Bus Terminal trafiłem przypadkowo :D
Zmierzał do kolejnego celu i zabłądziłem... A, że nie od USA bliska memu sercu jest zasada "Kto pyta, nie błądzi" śmiało pytałem, kogo tylko napotkałem! 
I powiem Wam, że to jest piękne. Kurcze, z jednej strony można walczyć z mapą, ulicami, i nic nie wyjdzie, a jak kogoś zapytamy to jest od razu łatwiej!
A pytanie ma też inne dobre strony, a co! 
Wiecie, możecie zapytać, podziękować i pójść... albo możecie zapytać, porozmawiać.. i pójść z ładną dziewczyną na kawę ! :D
Ale o tym Wam nie opowiem :P 

Pamiętajcie, pytajcie! :)


Port Authority Bus Terminal

Zbliżając się do końca pobytu, w rocznicę, 9/11 wybrałem się do miejsca poświęconego pamięci ofiar WTC.
Uznaję takie miejsce, szanuję je, lecz osobiście mam odmienne zdanie na temat teorii, która mówi o przyczynie tej tragedii...

9/11 memorial

9/11 memorial

Miejsce odwiedziłem, jak już wspomniałem w dzień rocznicy. Towarzyszyły mi różne emocje... lecz głównie było mi smutno. Bo kurcze nie mogłem tego pojąć, dlaczego w dążeniu do działań, które wyznacza sobie rząd giną niewinni obywatele... Osobiście nie podzielam teorii o zamachu, ale nie będę o tym pisał, nie teraz...


9/11 memorial


Przestrzeń miejsca upamiętniającego WTC jest ogromna... Powiem Wam, że nie zdawałem sobie sprawy, że fundamenty na których zbudowano upamiętniające pomniki są tak ogromne. 
Zerknijcie sobie na nie za pośrednictwem Google Earth, widać je doskonale.


9/11 memorial


Już teraz zapraszam Was do kolejnego miejsca, jakim będzie... Chorwacja! :)








sobota, 12 stycznia 2013

Niagara Falls! I nie tylko... ;)

No i jest ! Długo wyczekiwane miejsce, jakim jest Niagara Falls !
Na miejscu znaleźliśmy się o poranku, było stosunkowo chłodno, lecz po chwili, po tym co zobaczyliśmy było Nam zdecydowanie gorąco :)

punkt widokowy
Pozwolę sobie przybliżyć Wam temat tego miejsca. Otóż znajduje się ono na pograniczu United States Of America i Canady. Granicą jest rzeka Niagara, a Niagara Falls, to miasto w prowincji Ontario.
Z punktu widokowego widać było Hotele a także Casino, które w porze wieczornej prezentowało się co najmniej kusząco, lecz było za daleko, by je odwiedzić :(


pobliski wiadukt który łączy USA z Canadą

 Podziwianie tego pięknego, cudownego, malowniczego, a także zapierającego dech w piersiach miejsca, zaczynało się od krótkiego seansu filmowego. Następnie podział na grupy, i w drogę!
Po drodze dostaliśmy Poncho (pelerynka). Pierwsza rzecz, która miała miejsce po seansie, to rejs. Zbieraliśmy się na dwupoziomowym promie, który płynął kawałek za wodospad, i wracał. Także był czas na zdjęcia, filmy, podziwianie z bliska tego cudownego miejsca....


O, moje ulubione! ;)
 Poncho było bardzo przydatne, bo woda lała się strumieniami!
Trzeba było uważać podczas robienia zdjęć, gdyż chwila nieuwagi mogła spowodować zalanie sprzętu, co byłoby smutnym doświadczeniem. Nie wiem, czym wówczas robiłbym dokumentację ;P

Niagara "z góry"


Po rejsie udaliśmy się na spacer w rejony wodospadu, gdyż istniała taka możliwość, i grzechem byłoby nie skorzystać. Ogromne, potężne, szalenie wściekłe strumienie wody były na wyciągnięcie ręki! Woda tym razem była bezlitosna, gdyż mimo ponch'a byłem przemoczony... Ale to nic, warto było!


kawa musi być!
Był czas na kawkę, na spacer, na zdjęcia...
Można było usiąść na ławeczce, delektować się szumem spadającej wody, i podziwiać zachód słońca... co, rzecz jasna robiłem przez większość tamtego wieczora :)

A tutaj coś specjalnego, coś dzięki czemu też przez chwilę tam będziecie!





z punktu widokowego


Na to miejsce mieliśmy cały dzień, aż do zachodu słońca...
I przyznam, że wieczór był tam najpiękniejszy!
Zachodzące słońce... ostre, złote promienie, które pochłaniała spieniona, wściekła woda...
Promienie bezlitośnie przecinające parującą wodę, promienie które wydobywały się, jakby ze złotej dziury w sklepieniu i ukazywały prawdziwe piękno o zachodzie...
Kurcze, musielibyście to zobaczyć!





I na zakończenie krótki, wieczorny filmik!



Czułbym się co najmniej źle, podle i okrutnie, gdybym w swoich wspomnieniach zapomniał o...
No właśnie, domyślacie się ?!

W sumie, skąd mielibyście wiedzieć, wybaczcie...
Pierwszy z Nich!
Przyszły chirurg, były Łysy, dobry housekeeper, i jeszcze lepszy kucharz!
Przedstawiam Wam Mikołaja!

Mikołaj!


Mikołaj miał ze mną ciekawie, co najmniej! Te wszystkie konsultacje chirurgiczne po wypadkach itp. tylko z Nim!
Nie sposób też zapomnieć o... spaniu synchronicznym!





To się nazywa układ, każdy spał i w miarę się wyspał :D

A teraz pora na drugiego towarzysza! Zapalony rowerzysta! Człowiek z poczuciem humoru, był chyba najbardziej ogarnięty z Naszej trójki ;P 

Zbudzony w środku nocy, potrafi bardzo dobrze opatrzyć ranę, dacie wiarę?!
No i nie sposób zapomnieć... najlepszy kelner:D

Mój imiennik - Misiek !


Misiek!


Z Miśkiem co prawda spania synchronicznego nie mogliśmy praktykować, gdyż przesiadywał z pewną kobieciną... turystką po 40, tak dla jasności!

Był Naszym fotografem, co zresztą widzieliście na poprzednich zdjęciach :)

Na szczęście, co bardzo mnie cieszy, wśród wszystkich zdjęć, znalazło się jedno wspólne, aż miło się wspomina... ;)



Triple M - Michał Michał i Mikołaj
;)


Zapraszam Was na kolejny wpis !
8 days at NYC !

środa, 9 stycznia 2013

CMOG - Corning Museum of Glass

Przed Nami kontynuacja wycieczki do Washington D.C.! CMOG, czyli Corning Museum of Glass było ostatnim miejscem, które zwiedzałem w tej części USA. Lecz żeby tam dojechać, czekała mnie dłuuuga droga. Z Washington D.C. przez Maryland i Pennsylvanie, aż do miejscowości Corning w stanie Nowy Jork. Jechaliśmy... parę godzin. Były przystanki, było spanie, było ok ;)


Jak zapewne się domyślacie, miejsce do którego zmierzałem, ma coś związanego ze szkłem, wyrobami szklanymi itp. rzeczami.
Muzeum było równie wielkie jak to National Air and Space Museum. Było gdzie, chodzić, co oglądać i o co pytać. Lecz, nie było zbytnio warunków do fotografowania, co odbije się na tym wpisie :(

Na samym początku, zaraz po wejściu do muzeum, pomaszerowaliśmy na pewien pokaz, prezentował, jak wytworzyć pewne cuda ze szkła, typu lampki, podstawki, czy też naczynia ozdobne.

Ruszajmy dalej!
Po zakończeniu pokazu udałem się na spacer po muzeum. Było gdzie chodzić, oj było...
Gdzie człowiek się nie spojrzał, wszędzie coś. Tu takie soczewki, tak jakieś wieeeelkie lustra, gdzieś indziej odbywał się pokaz o innej tematyce... Zajęcia na cały dzień, mówię Wam!


A całego dnia nie miałem... :(

Dlatego też, przedstawiam najciekawsze i w zasadzie jedyne zdjęcie z tego miejsca ;)

soczewki

Rzeczą, która bardzo mi się spodobała, było to, że każda ciekawostka, każda rzecz była prezentowana w taki sposób, że nie dało się przejść obok. A co lepsze, było to zrobione w taki sposób, że człowiek, choć nie świadomie, zapamiętywał sporo informacji z takiego "spaceru". Zupełnie inaczej, niż w szkole... ;P
i opis soczewek
 Nie które rzeczy, potrafiły człowieka zatrzymać, gdyż było to coś, na wzór doświadczenia.




jedno z moich ulubionych, takie... artystyczne,
prawda ? :D

sporo rzeczy informacji odnoszonych było do lat wcześniejszych, tak więc można było załapać się na krótką, lecz treściwą lekcję historii ;)


a tutaj taka ścienna wystawa,
Czy każdy chemik chciałby taką w swojej sypialni ? :)

 Powolutku dobiega końca mój spacer po Corning Museum of Glass, a także dzień... teraz już tylko na noc do Hotelu... Trzeba się wyspać, koniecznie, bo...
Jutro Niagara Falls!

wyobraźcie sobie "ścianę" takich naczyń.... Nie mogłem jej zmieścić w kadrze, była taka wielka...
A ustać przy niej, było doświadczeniem dość ciekawym, tyyyyyle mnie w odbiciach!


3/4 wspomnianej ściany


Na koniec małe wspomnienie z Hotelu...

Był wieczór, głodny i zmęczony postanowiłem wziąć prysznic i coś zjeść...
Jako, że miałem ze sobą "coś" w puszce, pomyślałem, że czeka mnie uczta !
No i wszystko byłoby pięknie, gdybym miał ze sobą otwieracz do puszek...

Głód był na tyle bezlitosny, że postanowiłem zejść do recepcji o 23 i zapytać o "can opener".
Niestety. Pani nie miała otwieracza do puszek, ale...
...miała noże! Myślę sobie "uff... jest ok, zjem."
Po czym pokazuje mi, gdzie owe noże są. Zadowolony podchodzę do stolika z myślą, jaki będę za moment szczęśliwy...
...nie byłem. Nie byłem, gdyż wiecie co tam było, wiecie ?!
Noooże, owszem.... ale PLASTIKOWE !
Dacie wiarę, że kobieta zaproponowała mi, abym otworzył puszkę plastikowym nożem?!
Ręce mi opadły. Podziękowałem jej za pomoc i wróciłem do pokoju...

Wiedziałem, że głodny nie zasnę, tak więc zdesperowany szukałem wyjścia z tej nędznej sytuacji...
... i znalazłem! :D 

Najpierw wyparzone w wodzie z czajnika, a później bezlitośnie i wielokrotnie wbijane...

Jak to mówią, pragnienie nie ma szans!

 Wspominam ten hotel źle, również przez akcję z internetem.
Dialog między mną a recepcjonistką :
" R-Nie działa ? Ja Panu nie pomogę, nie wiem gdzie jest router...
Ja-Nie wie pani ? mhm, rozumiem. To co możemy zrobić? Skoro płacę, to chciałbym korzystać z tego, za co płacę, co oferujecie, prawda ?
R-wiem! Dam panu tutaj numer to technika, może pan zadzwonić i powiedzieć, że nie ma internetu, powinni przyjechać i coś zrobić...
Ja-czy ja dobrze rozumiem, jestem Waszym klientem i mam dzwonić po technika? 
a jak w nocy padnie mi lodówka, to co wtedy ?
To był już koniec rozmowy. Po tym, jak dowiedziałem się, że mogę dzwonić, ale ze swojego telefonu całkowicie zrezygnowałem i udałem się na relaksujący, wieczorny spacer...

Już jutro czeka Nas Niagara!
Trochę treści, trochę zdjęć, trochę wspomnień... :)